Zbigniew Wodecki zaśpiewał dla Kingi (ZDJĘCIA)
Przyjechał do Tucholi specjalnie na ten koncert
, na prośbę osoby, która chce pozostać anonimowa. Tu nie ważne było kto organizuje koncert, kto pomaga, nie ważne były patronaty. Liczyła się pomoc Kindze Szwedzie. A pomogli wszyscy, którzy kupili bilet i przyszli na koncert. Całość pieniędzy trafi na konto Kingi i przeznaczone będą na jej leczenie. Kinga Szweda, policjantka z tucholskiej komendy, niedawno dowiedziała się, że ma nowotwór. Przerwała zarówno karierę zawodową jak i sportową. Jest utytułowaną w Europie i na świecie zawodniczką fitness sylwetkowego. Sama mówi, że pomoc, jakiej teraz doświadcza zaskakuje. Koncerty, zbiórki pieniędzy, również te w internecie. To wszystko sprawia, że kosztowne leczenie stało się realne. Kinga Szweda jest po jednej operacji w Niemczech. Obecnie przechodzi chemioterapię w Bydgoszczy. Konieczne też będą następne operacje za granicą. To czego teraz doświadcza pomaga przetrwać najcięższe chwile.
Sobotni (12.11) koncert Zbigniewa Wodeckiego wypełnił po brzegi salę w Tucholskim Ośrodku Kultury. Bilet był jednocześnie cegiełką na leczenie Kingi. Młodzi wolontariusze zbierali też do puszek wolne datki przed i po koncercie.
Koncert rozpoczęli dwaj przystojni policjanci w galowych mundurach. Obecny i były komendanci tucholskiej policji Wiesław Gapa i Krzysztof Bodziński. Ten drugi przed dziesięciu laty przyjmował Kingę do służby w tucholskiej komendzie. Opowiadał o jej zawodowym zaangażowaniu, treningach, sukcesach, które osiągała dzięki wewnętrznej dyscyplinie i ciężkiej pracy. „Stan choroby nie pozwolił jej przybyć na ten koncert, choć chciała państwu osobiście podziękować. Prosiła, abym zrobił to w jej imieniu” – powiedział Krzysztof Bodziński.
Wracając do występu gwiazdy. Zbigniew Wodecki zagrał, zaśpiewał i oczarował publiczność. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że prócz śpiewu gra na dwóch instrumentach – skrzypcach i trąbce. Była okazja przekonać się, że w grze na obu jest mistrzem. Były też utwory, które śpiewał razem z publiką. Tradycją jest już, że koncert kończy „Pszczółka Maja”. I tak było i tym razem. Zachęcony jednak brawami na bis artysta wykonał wielki przebój Franka Sinatry „My way” z polskim tekstem. Jakże inaczej zabrzmiał na koncercie dla Kingi:
„Dobro i zło, tysiące dróg, sam nie wiem kto diabeł czy Bóg.
Kto sprawił to, że żyć się chce, gdy dla was gram, los śmieje się.
Nie jestem sam, gdy śpiewam wam szczęście jest we mnie.
Dziś chcę wam szczęście dać, które jest we mnie.”
Wytrwałość najwierniejszych fanów nagrodzona została pamiątkowymi selfie z mistrzem oraz autografami. Młoda fanka, która jak się okazało, zna cały repertuar Zbigniewa Wodeckiego, po otrzymaniu autografu od idola i wspólnym zdjęciu spełniła jedno swoje życiowe marzenie. Drugie to zaśpiewać z „kudłatym dziadem” – tak pieszczotliwie nazywa Zbigniewa Wodeckiego. Kto wie, może już niedługo usłyszymy Zbigniewa Wodeckiego śpiewającego w duecie z młodą, dobrze zapowiadającą się artystką?
Dodaj komentarz