Victoria doczekała się labradora (ZDJĘCIA)

1 listopada 2015   Tuchola     Komentarze: 0

Marzenia się spełniają.

Dla małej Victorii to było marzenie do niedawna nieosiągalne. Przyszedł jednak czas, kiedy można było je spełniać. Pokonała chorobę nowotworową i rozpoczęła nowy rozdział w swoim dziecięcym życiu. Wszystko było skrzętnie urywane. Nikt z rodziny nic nie zdradził, choć wiele osób było zaangażowanych w ten spisek. W sobotę (31.10) Viki przyjmowała prezenty od urodzinowych gości. Wszyscy wiedzą, że ulubioną bohaterką solenizantki jest Minnie z disneyowskich kreskówek. Postarali się więc, żeby prezenty nawiązywały do tej postaci. Jednak po jeden prezent wielbicielka Minnie musiała pofatygować się osobiście do kawiarenki Łuczniczki na rynku w Tucholi. Zjawiła się tam z mamą nie wiedząc co to będzie za prezent. Od wejścia zastrzegła, że zabiera prezent i wraca do domu, bo tam czekają na nią koleżanki. Ponieważ przybycie osób z tajemniczym prezentem nieco się opóźniało porozmawialiśmy z Viki o szkole, którą zaczęła we wrześniu. Bardzo jej się podobają lekcje, które na razie odbywa w domu. To wielka zasługa nauczycielek otwierających przed małą uczennicą zaczarowany świat nauki. Obie panie Victoria polubiła i wygląda na to, że z wzajemnością. Nie można było nie zapytać o prezenty. Viki wyraźnie się ożywiła i z widocznymi emocjami wymieniała, zaznaczając co od kogo dostała. Problemem natomiast okazali się helloweenowi przebierańcy. Spoglądając przez okno, czy może zjawi się tajemnicza osoba z równie tajemniczym prezentem, najbardziej nie chciała zobaczyć wampira. Próbowaliśmy wyjaśniać, że wampiry boją się czosnku – to jednak nie był najlepszy pomysł, bo skąd wziąć teraz czosnek. Zmodyfikowana na poczekaniu wersja przekazana natychmiast po powstaniu brzmiała: wampiry boją się czosnku i czekolady (której w tym miejscu nie brakowało). Wysiłki, niestety, na nic się zdały. Natomiast siła ciekawości zwyciężyła ostatecznie i Viki co chwilę zerkała przez okna witryny ryzykując wymianę spojrzeń z wampirem.

W tej chwili otworzyły się drzwi i do środka weszły trzy osoby i dwa pieski. Kurtuazyjne „dzień dobry”, chwila niezręcznego milczenia i w stronę Victorii podeszła niewiele starsza do niej dziewczynka, trzymając na rękach ślicznego białego labradora. Dorośli patrzyli ciekawi reakcji. Oto bowiem niczego przed chwilą nie świadoma solenizantka dowiedziała się, że ten labrador jest teraz jej. W tej właśnie chwili spełniło się wielkie marzenie. I co? Nie było okrzyków zachwytu, skakania w górę. Niepewnie wyciągnęła rączkę aby pogłaskać pieska nieco zmieszana całą sytuacją. Do akcji wkroczyła mama przekonując, że teraz ten piesek należy do niej, że zabierze go do domu, będzie się nim opiekować. Nic. Do Viki to nie docierało. Przyglądała się dwóm pieskom, zachowując bezpieczny dystans od większego. Przyglądała się, jak czworonogi ochoczo jedzą kolację. Z czasem odważyła się na więcej, głaskała swojego nowego przyjaciela – choć nie do końca była przekonana, że jest jej. Darczyńcy tłumaczyli jakie będą jej obowiązki wobec pupila, nadal to było poza nią. Na ręce mamy Viki przekazali dokumenty psa wraz z rodowodem. Pożegnaliśmy się z gośćmi, którzy wychodząc zabrali ze sobą tylko większego psa. Mały labrador został i chyba wówczas tak naprawdę Victoria uwierzyła, że teraz to jest jej psiak. Wyraźnie zmieniło się jej nastawienie do czworonoga. Ośmieliła się bardzo, krok w krok chodziła za nim, gdy wszedł pod sofę starała się go stamtąd wyciągnąć. Całości dopełniło zapięcie obroży i smyczy. Gdy już chwyciła ją w swoją rączkę nie było mowy, żeby oddała. Teraz to był jej piesek. Teraz widać było prawdziwą radość na jej twarzy.

I całe szczęście, że to jest suczka, ponieważ Viki nadała jej imię … Minnie.

Dziękujemy pani Paulinie z Łodzi, jej córeczce i mężowi za spełnienie marzenia Victorii. Jak się okazało pani Paulina pochodzi z Tucholi. O poszukiwaniu labradora dowiedziała się z informacji, jaką zamieściliśmy na facebooku. Po godzinie od zamieszczenia już wiedzieliśmy, że labrador przyjedzie do Tucholi z Łodzi. Dziękujemy też Agnieszce Lenartowicz, która jest autorką pomysłu ogłoszenia o poszukiwaniu labradora dla Wiki. Agnieszka od początku bardzo zaangażowała się w akcję. Była w stałym kontakcie z panią Pauliną i mamą Victorii Ewą przygotowując niespodziankę. Dzięki niej można było zorganizować sympatyczne spotkanie w kawiarence Łuczniczki.

Komentarze

comments

Dodaj komentarz

© 2024 Tucholanin.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Powered by WordPress | Made by: jahudesign.pl
test