Odtwórca roli ks. Popiełuszki w Tucholi (ZDJĘCIA)

22 lutego 2014   Tuchola     Komentarze: 0

Grał ubeka i księdza – ubeka było łatwiej

Kameralne spotkanie. Wiersze, swoje ulubione, deklamuje aktor, którego znamy z „Świętego interesu”, „Popiełuszki. Wolność jest w nas”, z serialu „Czas honoru”. Na widowni, jak się okazuje wierni fani aktora, niektórzy oglądali wszystkie filmy z jego udziałem.

Adam Woronowicz przybył do Tucholi na zaproszenie Tucholskiego Ośrodka Kultury. Opowiadał i odpowiadał na pytania, a tych było wiele. O początek kariery, o najtrudniejsze role. Jak można zagrać księdza a zaraz potem ubeka? I to pytanie było okazją do rozwinięcia wątku o warsztacie aktorskim, przygotowaniu do roli i wcieleniu się w odtwarzaną rolę,

Adam Woronowicz zagrał księdza Jerzego Popiełuszkę i oficera UB Leona Wasilewskiego i sadystycznego prokuratora stalinowskiego Rosenbauma w spektaklu „Golgota Wrocławska”. Jak twierdzi łatwiej zagrać zły charakter. „Łatwiej zagrać prześladowcę niż prześladowanego” – powiedział aktor. Przytoczył przykład Antoniego Hopkinsa, który zagrał Hannibala Lectera w „Milczeniu owiec”. Za tę rolę Hopkins otrzymał Oscara, a jak sam wspomina wykreowanie tej postaci nic go nie kosztowało.

Woronowicz potwierdził, że on również więcej pracy włożył w odtworzenie roli księdza Popiełuszki – człowieka na wskroś przepełnionego dobrocią. Do roli przygotowywał się 1,5 roku. Wspomniał o kręceniu sceny w kościele w Bydgoszczy nabożeństwa różańcowego, tuż przed porwaniem księdza przez UB. Aktorzy byli już gotowi do zagrania sceny, Woronowicz włożył przygotowane dla niego przez rekwizytorów szaty liturgiczne i stała się rzecz niezwykła. Proboszcz kościoła, w którym kręcono tę scenę powiedział, że się nie zgadza na zagranie sceny nabożeństwa w tym stroju. W ekipie filmowej nastąpiła konsternacja. A proboszcz podszedł do gabloty i podał z niej oryginale szaty księdza Popiełuszki i powiedział: „Chcę, żeby pan w nich zagrał”. „To był moment, w którym rola mnie przerosła” – wspomina Woronowicz. I to są prawdziwe wyzwania.

Wspominał też swoje dzieciństwo. Nie był dobrym uczniem. Mama z wywiadówek wracała z płaczem. Często wysłuchiwała, jaki to z syna jest „naukowiec”. Jak sam mówi, miała niezdiagnozowane ADHD. Żeby poprawić ocenę z języka polskiego chodził na spektakle teatralne. Początkowo nic z nich nie rozumiał. Ale pani musiała dostać bilet z teatru. Przełom nastąpił podczas spektaklu „Mistrz i Małgorzata”. Oczarowany sceną młody Adam wiedział, co chce robić w życiu. Nawet mamie, po którejś wywiadówce powiedział: „Zobaczysz, jeszcze będziesz ze mnie dumna”.

Wraz z podjęciem studiów zmieniło się wszystko. Choć nie było różowo. Nie przyjęli go do łódzkiej filmówki. Za to teraz w niej prowadzi zajęci ze studentami I roku wraz z Izabelą Kuną. Dostała się natomiast do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Jak odbierał indeks tej uczelni przypomniał sobie scenę z Dekalogu Krzysztofa Kieślowskiego, w której Adrianna Biedrzycka w gabinecie lekarskim na pytanie lekarza „gdzie się uczy”, odpowiada: „W PWST, Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej”. Przypomniał sobie, jakie wówczas na nim to wywarło piorunujące wrażenie. Odbierając indeks tym bardziej poczuł się dumny.

Dużo w doborbku artysty jest poważnych ról, choć nie stroni od komedii. Odkąd pamięta, zawsze był tym, który swymi występami bawił gości, kolegów i koleżanki. Teraz, w dorosłym życiu nie stroni od ról komediowych. Na dużym ekranie mogliśmy Woronowicza oglądać w „Świętym interesie” z Adamczykiem. Sam aktor wspomniał o roli w sztuce „Depresja komika” wystawianej w teatrze Krystyny Jandy.

Komentarze

comments

Dodaj komentarz

© 2024 Tucholanin.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Powered by WordPress | Made by: jahudesign.pl
test