East Side Gallery – obecność obowiązkowa (ZDJĘCIA, WIDEO)
Ważna wystawa w Muzeum Borów Tucholskich.
Wielka rzecz się stała w Tucholi. Nie do pomyślenia, że w tak małej mieścinie można oglądać tak wyjątkową wystawę. Sprawa oficjalnie nie do osiągnięcia. Zadziałały osobiste kontakty, znajomości i bezinteresowne zaangażowanie kilku osób. Intensywne przygotowania sali wystawowej Muzeum Borów Tucholskich trwały do ostatniej chwili. W sobotę czuć było jeszcze zapach świeżej farby. Sala została powiększona, jest teraz przestronniejsza, uzyskana przestrzeń pozwoliła lepiej wyeksponować obrazy.
Prosto z Berlina przyjechali do Tucholi twórcy i założyciele East Side Gallery – największej na świecie galerii na świeżym powietrzu. East Side Gallery do 1,3 km fragment Muru Berlińskiego, który udało się ocalić od zburzenia tylko dzięki działaniom artystów – przenieśli swoje obrazy na mur. Tak powstała ta nietypowa galeria z muralami.
Oryginalne obrazy twórców East Side Gallery przywieźli do Tucholi Kani i Kasra Alavi – bracia, którzy są współtwórcami galerii.
Kani Alavi – artysta, który do Niemiec wyemigrował z Iranu. Skończył studia plastyczne, obecnie na swoją pracownię artystyczną w Berlinie. Mówi, że miał szczęście, że trafił do zachodniej części Berlina. Od początku nie mógł zrozumieć, jak mogła powstać granica w środku miasta? Powstanie muru dzielącego miasto na dwie części fascynowało go jako artystę. Postanowił zamieszkać jak najbliżej muru. Miało to jeszcze jedną zaletę, wynajęcie w tym rejonie Berlina mieszkania było tanie. Z tego powodu mieszkało tam wielu studentów. Trzeba było się jednak przyzwyczaić do jednej niedogodności – kamer zainstalowanych po obu stornach muru, które „patrzyły” na przeciwległą stronę miasta. Pamiętnej nocy 9 listopada 1989 roku usłyszał w radiu, że mur berliński padł. Kompletnie nie rozumiał, co znaczy „mur padł”. Wyjrzał przez okno i zobaczył prawdziwy eksodus mieszkańców Berlina Wschodniego. Szli na zachodnią stronę. Najpierw zaczął malować tę scenę, potem zbiegł na dół, chciał z bliska zobaczyć twarze tych ludzi. Radość mieszała się z niedowierzaniem, że po tylu latach odzyskali wolność. Przekraczali granicę, za co jeszcze dzień wcześniej groziło zastrzelenie. Pomimo radości, nie potrafili pozbyć się lęku i myśli, że może to jakaś pułapka. Nie wiedzieli jak się zachować, nie znali takiego życia, bez ingerencji władzy na każdym kroku, bez kontrolowania. Niepewność wymieszana ze szczęściem.
Wówczas zrodził się pomysł pomalowania wschodniej strony muru. Kani Alavi skontaktował się z artystką z byłego już NRD i zaraził swoją ideą. Rozpoczęło się szukanie odpowiedniego fragmentu muru z tych które jeszcze nie zostały zburzone. 1300 metrowy fragment ocalały po spontanicznym akcie burzenia muru był idealny. Rozpoczęło się szukanie farb, znalazły się firmy, które chętnie przekazały stare zapasy. Były to zwykłe farby, którymi maluje się ściany. Artyści mieli świadomość, że obrazy muszą powstawać szybki, inaczej nie uda się ocalić ostatniego fragmentu muru. Około 40-tu artystów rozpoczęło przenosić na mur swoje obrazy inspirowane upadkiem komunizmu, obaleniem muru berlińskiego i zjednoczeniem Niemiec. Pierwotnie zamysł był, aby do tego swoistego happeningu zaprosić znanych i uznanych artystów. Lecz spontanicznie do akcji przyłączali się artyści z Rosji, Korei, Chin, Niemiec. Nie sprawdzaliśmy im dyplomów ukończenia studiów artystycznych – opowiadał Kani Alavi. Warunek był jeden: zachować temat, bez reklamy i propagandowych haseł. Co ciekawe nie zgłosił się żaden artysta z Polski. Pierwotna liczba artystów w przeciągu około 6 miesięcy wzrosła czterokrotnie. Mieszkańcy Berlina uważnie przyglądali się powstającym malowidłom, przynosili artystom jedzenie. Powstało 106 obrazów. Losy East Side Gallery nigdy nie były pewne. Zakusy zburzenia fragmentu ocalałego muru istniały od początku. Ratowany głównie dzięki działaniom Kani Alavi.
W 2009 roku malowidła wymagały odnowienia. Pierwotnie wykonane słabej jakości farbami nie wytrzymały próby czasu. Koszt odnowy wyniósł 2,5 mln euro. Z małymi wyjątkami artyści sami odnawiali swoje dzieła.
Kani Alavi myśl nad uczczeniem ofiar reżimu wschodnich Nieniec, które zginęły próbując dostać się do Berlina Zachodniego forsując mur na tym odcinku. Łącznie zginęło 15 osób,w tym 5 dzieci.
W niemieckim parlamencie leży wniosek o objęcie Galerii ochroną, zabezpieczenie tego fragmentu muru.
Od lat pierwowzory obrazów z muru berlińskiego jeżdżą po całym świecie dając świadectwo czasów zimnej wojny, reżimu komunistycznego i jego obalenia. To nasze europejskie dziedzictwo, to nasza wspólna historia. Pamięć o tamtych wydarzeniach to nasza powinność wobec przyszłych pokoleń.
Dziennie, przy dobrej pogodzie East Side Gallery odwiedza ponad 10 tys. osób. Teraz te obrazy przyjechały do Tucholi. Do 21 listopada można je oglądać w Muzeum Borów Tucholskich. Po Tucholi wystawa jedzie do Azji – Chin i Korei.
Historię galerii opowiedział Kani Alavi opowiedział na spotkaniu w Książnicy. Potem, na kameralnym spotkaniu autorskim dał się namówić na pozostawienia w Tucholi świadectwa swojego pobytu w Tucholi. Namalował na nowo fragment swojego obrazu na murze berlińskim. Organizatorom wystawy natomiast podarował fragment muru berlińskiego.
Gorąco zachęcamy do odwiedzenia Muzeum Borów Tucholskich i wystawy East Side Gallery.
1 komentarz