Dzisiaj pogrzeb Zbigniewa Wodeckiego

30 maja 2017   Cekcyn  Gostycyn  Kęsowo  Lubiewo  Śliwice  Tuchola     Komentarze: 0

Trudna do uwierzenia była jego śmierć. Wydawało się, że będzie śpiewać i grać wiecznie. Nikt nie wyobrażał sobie świata bez głosu Zbigniewa Wodeckiego, bez jego skrzypiec, trąbki. Teraz zostały nam wspomnienia, nagrania, anegdoty i mnóstwo zdjęć, bo mistrz Wodecki nie stronił od fotografowania się z fanami. W Tucholi mieliśmy niezwykłe szczęście widywać go nader często. Przyjeżdżał tu grać koncerty, duże plenerowe i kameralne na tarasie nieistniejącej już restauracji Kuźnia. Bywał też w innych miejscach powiatu tucholskiego. Wszędzie witany przez wiernych wielbicieli jego talentu. Słuchali go wszyscy.

Daniel Adamczyk 4 lata temu prowadził restaurację Kuźnia w Tucholi. Organizował kameralne koncerty z muzyką na żywo. Po jednym z takich koncertów rozmawialiśmy o nowych pomysłach. W pewnym momencie Daniel powiedział: „Potrzebujemy gwiazdy. Wiesz co to by było, gdyby artysta dużego formatu wystąpił w Kuźni? Tego jeszcze w Tucholi nie było.” Po krótkim czasie jakoś naturalnie zaczęliśmy rozmawiać o Zbigniewie Wodeckim. Kontakt z nim mieliśmy dzięki Halinie Janowskiej-Giłce. Na spotkanie pojechaliśmy do pensjonatu Zielony Wiatr w Brdzie, gdzie artysta właśnie wypoczywał. Bez zbędnych formalności przeszliśmy do tematu. Przedstawiliśmy propozycję ryzykowaną, jak na Tucholę, pionierską i obarczoną ryzykiem powodzenia. Występ w małej restauracji na tyłach Urzędu Miejskiego w Tucholi Wodecki nie zastanawiał się długo, chciał pomóc. Jego koncert to miało być nowe otwarcie restauracji. Wyciągną swój słynny mały kajecik i sprawdził terminy, zaproponował datę koncertu, zgodziliśmy się natychmiast. Zbigniew Wodecki nagrał jeszcze wideo-zaproszenie na koncert, a my opuściliśmy Zielony Wiatr podekscytowani, zgoda na koncert uruchomiła lawinę spraw do załatwienia, zrobienia w restauracji, przygotowania. Szybko powstała mini-scena na tarasie restauracji, takie było życzenie artysty.

 

Koncert był wyśmienity, fragmenty do obejrzenia na załączonym nagraniu. Zbigniew Wodecki w wykonywanym przez siebie coverze „My Way” Franka Sinatry (a właściwie Paul’a Anki, który napisał słowa do tego utworu) śpiewa, że przecież „koncert to rzecz święta”. Przekonał nas o tym niezwykle dobitnie. Poważnie traktował widzów w wielkich salach koncertowych, domach kultury na prowincji i kameralnych klubach. Za to podziwiam Zbigniewa Wodeckiego. Za niezwykły, bezkompromisowy szacunek do ludzi.

Andrzej Drelich

P.S. Też tak macie, że ciężko jest Wam wykasować z telefonu numer osoby, która odeszła. Właśnie odszukałem numer Zbigniewa Wodeckiego w telefonie i nie dam rady nacisnąć „usuń kontakt”. Jeszcze nie teraz.

Komentarze

comments

Dodaj komentarz

© 2025 Tucholanin.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Powered by WordPress | Made by: jahudesign.pl
test